Ech...to moje życie...Ojca nie miałem,z matką mam kontakt,ale bardzo rzadko ją odwiedzam...Szedłem przez las jako człowiek...Nade mną mój orzeł...Wypatrywał wroga.Nagle zaatakowało mnie parę wilków.Wyciągnąłem sztylet i podciąłem mi gardła...Potem pobiegłem w stronę jakiejś polany.Nadal jako człowiek.
~Na polanie~
Wbiegając tam zobaczyłem waderę i chyba ze 10 ludzi.Na pewno nie wiedziała o tym,że chcą ją dopaść.Pobiegłem w jej stronę.Ona w tym czasie zemdlała.Zarzuciłem ją na plecy,a potem strzelałem z pistoletu,które ukradłem ze sklepu...No co?Nie mogłem się jakoś obronić?Zauważyłem jakieś jaskinie.Szybko tam pobiegłem.
~W jaskini~
Wadera się już przebudziła.Kiedy mnie zobaczyła cofnęła się i chyba coś chciał mi zrobić...Jej oczy płonęły od nienawiści do ludzi...
-Spokojnie...-powiedziałem zbliżając się do niej.
-Jak mam być spokojna?!-krzyknęła pytając.
I w tym momencie zamieniłem się w wilka.
-I co?-zapytałem.
-WOW...Szukasz watahy?Przydadzą mi się takie wilki...
-Tak,szukam.Naprawdę bym się na coś przydał?
-Jasne!Skoro potrafisz zmieniać się w człowieka,to możesz chodzić po miastach bez żadnych ''interwencji'' ludzi...
-To ja z chęcią dołączę.
-A co się stało ze mną?Byłam przecież na polanie...
Opowiedziałem jej całą historię.Była zdziwiona...
-Możesz mnie oprowadzić po terenach watahy?-zapytałem po skończeniu przemowy.
<Saro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz